Twoja wyszukiwarka

sobota, 6 września 2008

Spójrz śmierci prosto w oczy

Medyczne dyżury na weekend to makabra. Niemalże niemalejąca lista pacjentów do zobaczenia i rzeczy do zrobienia. Kilkunastominutowa przerwa na posiłek tylko jeśli pracuje się bez przerwy na pełnych obrotach. Nic dziwnego, że dostaje się po takim weekendzie 3 dni wolnego.
Dziś pierwszy raz spojrzaem śmierci prosto w twarz. Dostałem bleep'a - pogarszający się stan pacjentki na drugim końcu szpitala. zakończyłem szybko to co robiłem i pobiegłem prosto tam, zostawiając po drodze mniej pilne rzeczy. Kiedy tam dotarłem kręciło się przy łóżku kilka osób, nasycenie krwi tlenem gwałtownie spadało, szybki rzut oka na notki medyczne, rak płuc z przerzutami i DNAR - nie rozpoczynać resuscytacji w przypadku zatrzymania krążenia. Wszystko skończyło siębardzoszybko. Jeszcze tylko kilka pośmiertnych oddechów, serce już nie bije. I ta niepewność, czy wyczuwam puls, czy to tylko mój własny, słyszę cicho serce, czy to też pulsuje w mych uszach. Stwierdzałem już kilkakrotnie zgon, jednak nikt nie umarł wcześniej na mych oczach. Dopiero co zmarli mają taki specyficzny żółty kolor, zanika zaróżowienie specyficzne dla żywych, to upewnia mnie o śmierci, brak oddechów, sztywne źrenice. RIP

4 komentarze:

Morphine87 pisze...

Witam;
jestem studentka trzeciego roku medycyny w Bialymstoku i mam osobista prosbe ;]
Pisz jaknajwiecej ;] osobiscie pielegnuje w sobie mocne postanowienie wyjazdu na wyspy na staz, co pozniej - czas pokaze.
Procz formalnosci co i gdzie zalatwic; interesuje mnie czyjes spojrzenie na rzeczywistosc, na to jak to faktycznie jest tam pracowac.
Masz we mnie od dzis stala czytelniczke, pozdrawiam ;)

Wiktor (victor) pisze...

droga moniko. po takim dniu jak dzisiejszy nie chce sie za duzo pisac, kilkugodzinny obchod i reszta az do wieczora to robienie tego co w jego wyniku zdecydowano, ze jest potrzebne. malo ekscytujace i troche zmudne, wiecej niz zwykle pracy, bo druga czesc druzyny dyzuruje. pracuje sie dobrze, choc bywa sporo pracy "workload", najlepszym aby sie przekonac czy pasuje jest wyjazd i sprobowanie samemu. inne miejsca sa na pewno inne niz tutaj, zalezy do jakiego szpitala trafisz i jacy ludzie tam z Toba beda. dobrym sposobem na wyprobowanie jest zalatwienie wakacyjnego "shadowing" czy clinical attachment. nie wiem dokladnie jak jest w Polsce, ale wydaje mi się, że wyjazd to była dobra decyzja. do czasu Twego skonczenia studiow jednak kilka wiosen jeszcze uplynie i duzo moze sie zmienic. pzdr

ewelina pisze...

Witam serdecznie Wiktorze!
Bardzo fajnie piszesz.Odnoszę wrażenie,że masz dużą samodzielność w swojej pracy dzięki czemu więcej się można nauczyć.Bardzo mi się to podoba.
Czy mógłbyś bliżej coś napisać odnośnie clinical attachment?
Ja teraz jestem na stażu i chciałabym jakąś jego część zrobić za granicą.
Podczas studiów pisałam z prośba o przyjecie na praktyki,ale chyba miałam pecha:)Może teraz się uda.

Pozdrawiam

Wiktor (victor) pisze...

droga ewelino. owszem samodzielnosc i nauka, jednak czesto oznacza to niepewnosc, przerazenie. byc moze nie ma lepszej metody,bo dopiero z chwila gdy musimy podjac samodzielne wazne decyzje tak naprawde zaczynamy rozumiec medycyne. clinical attachment - napisze tylko, ze trzeba wyslac 30-50 listow, i moze sie uda ;) jak to zawsze w zyciu, trzeba byc wytrwalym. nie jestem pewien jakto jest z uznawaniem czesci stazu za granica. anyway, zycze powodzenia. pzdr

 
Twoja wyszukiwarka