Twoja wyszukiwarka

sobota, 18 czerwca 2011

Oddzial méski ciág dalszy

Oj dzieje sie, dzieje. Na tyle, ze po pracy nie mam czasu i energii tego opisywac...
Zaczelo sie od tego, ze nasz consultant (cos jak ordynator) zostal dyrektorem calego szpitala i jego miejsce zastapil tymczasowy consultant, ktory musial sie wszystkiego dowiedziec.
W tym czasie na oddziale uzywanie narkotykowi alkoholu stalo sie codziennoscia, wiaze sie z tym niestety wieksze pobudzenie pacjentow i epizody agresji. Z tym dalismy sobie rade wprowadzajac przeszukiwanie po powrocie z przepustki i zamknieciem ogrodu.
Nowy konsultant chcial wprowadzic nowe zasady, i jak mozna przewidziec w procesie powstalo sporo zamieszania. Moja bardziej doswiadczona kolezanka od czasu do czasu dzwoni, ze jest chora i to zostawia mnie czesto samego z podwojna iloscia pracy.
Teraz mam nowa consultantke i zgadnijcie... zmiana zasad funkcjonowania oddzialu na inne, ale tak na prawde nie wiadomo na ile, bo przez ostatni tydzien rowniez zadzwonila, ze jest chora.
Dodatkowo od jakiegos czasu mamy 'presje na lozka', w 25 lozkowym oddziale zazwyczaj spi 26-27 pacjentow, kilku zazwyczaj jest na oddzale dla starszych osob, kilku musielismy przeslac na intensywniejszy oddzial i inne miejsca w okolicznych szpitalach. W zwiazku z ta presja czesto wypisujemy pacjentow, ktorzy jeszcze nie sa do konca gotowi do wyjscia, znacznie to nie pomaga, poniewaz co chwila naplywaja nowi...
Moje szanse sukcesu w egzaminie specjalizacyjnym wygladaja coraz slabiej, na szczescie mozna go zdawac kilka razy.
Jeszcze poltora miesiaca i zaczne spokojniejsza, mam nadzieje prace w psychiatrii dzieciecej.
Dzis dowiedzialem sie, ze od poniedzialku mam nowa, tymczasowa konsultantke i nowa doswiadczona kolezanke, ale to tez tylko na tydzien.
Chyba juz to kiedys na tym blogu pisalem, 'Co mnie nie zabije to mnie wzmocni' :)

wtorek, 29 marca 2011

Nowa praca, oddzial meski, psychiatria doroslych tydzien pierwszy

Po 6 miesiącach pracy na psychiatrii wieku podeszłego przeniosłem się na psychiatrię dorosłych. Pracuję na ostrym szpitalu, oddziale męskim, w zróżnicowanej kulturowo i stosunkowo biednej dzielnicy. Mam więc do czynienia z bardzo różnorodnymi pod względem rasowym, religijnym i językowym pacjentami. Na oddziale jest jeszcze jedna stażystka i jedna troche bardziej doświadczona lekarka. Konsultant (coś jak odpowiednik ordynatora) stosunkowo nieczęsto zagląda na oddział w związku z wieloma innymi obowiązkami, przegląda na komputerze co działo się z pacjentami i wysyła nam emailem listę zadań. Pacjenci nie są więc widziani przez doświadczonego psychiatrę zbyt często i to plus inne przyczyny powoduje sporo napięć. Mój pierwszy tydzień był pełen wyzwań. Na oddziale było akurat kilku agresywnych pacjentów, jedni oczekując przeniesienie na bardziej intensywny oddział a inni agresywni z powodu ich osobowosci i tego, ze wszystkie ich potrzeby nie mogly zostac zaspokojone. Szczególnie jeden z pacjentów okazał się problematyczny, został przetransportowany z więzienia, ale po ocenie stwierdzono, ze nie ma zadnej choroby psychicznej i powinien odpowiadać za swoje czyny, on niestety nie był z tym szczęśliwy i oznaczało to niemalże codzienne bójki z innymi. Jeden z pacjentów niestety stracił przez to zęba, często zniszczeniu ulegały również szyby na oddziale, zwłaszcza w pokoju dla pielęgniarek, który umieszczony jest w centrum oddzialu i otoczony przez wzmocnione, ale nie niezniszczalne szyby. Mocniejsze uderzenia pięścią lub krzesłem/innym ciężkim przedmiotem są sobie w stanie z nimi poradzić. Wyobraźcie sobie, ze piszecie cos na komputerze a pacjent stojąc przed wami wali w szybę pięścią z całej siły, potrafi podnieść ciśnienie odrobinkę... Pomimo, iż policja była alarmowana za każdym razem, to nie decydowała się na dłuższe przetrzymywanie naszego bohatera, w związku z tym, że był pacjentem szpitala a próby wypisania go kończyły się powrotem w związku z 'myślami samobójczymi i głosami'. Parę razy czułem się bardzo niekomfortowo, gdy wskazywał na mnie palcem i domagał się np leków, lub innych spraw, których nie chciałem i nie mogłem załatwic. W związku z tym, że angielski niektórych polskich pacjentów nie jest najlepszy pracowałem jednocześnie jako tłumacz i niestety muszę powiedzieć, że pacjenci i rodziny próbowali wywrzeć na mnie presję, aby coś tam osiągnąć, często nie byłem w stanie ich potrzeb zaspokoić. Parę razy kończyło się to niemalże płaczem i również rozbitymi szybami na oddziale. Główna pielęgniarka powiedziała mi, że zazwyczaj jest trochę spokojniej, to pewnie tak dla mnie na powitalny tydzień

niedziela, 20 marca 2011

Nowa praca, oddzial meski, psychiatria doroslych

Od niedawna zmienilem prace i dzieje sie, oj dzieje. Niestety w zwiazku z natlokiem pracy, przygotowaniem do egzaminow i zyciem osobistym brakuje czasu by opisac wszystkie ciekawsze wydarzenia.
Ale drodzy czytelnicy, wasze czekanie bedzie jednak wynagrodzone. Kiedy znajde troche czasu opisze to co sie tu dzieje.
Przygotujcie sie wiec na bojki, latajace krzesla, wybite szyby, urwane zlewy, klotnie z policja itp
Juz wkrotce wiecej szczegolow. Pozdrawiam

czwartek, 20 stycznia 2011

Just one of those days

Uff, co za dzień...
Mimo, że na psychiatrii zazwyczaj jest spokojnie, czasami zdarza się bardziej wymagający dzień.
Wiedziałem, że poziom stresu będę miał odrobinę wyższy niż zazwyczaj, ponieważ prezentowałem przed całym szpitalem jednego z pacjentów na moim oddziale. Dodatkowo miałem dyżur, więc zawsze jest możliwość, że będzie więcej do roboty. Ale dzień zaczął się w miarę spokojnie, wiedziałem, ze mam parę rzeczy do roboty na oddziale i później omówić prezentację z moim konsultantem, tak by on mógł zasugerować jakieś poprawki.
Chwilę przed tym jak miałem się spotkać zadzwoniono do mnie z innego oddziału, iż jeden z pacjentów potrzebuje pobrania krwi i jest to dosyć pilne a nikomu się nie udało, musiałem przełożyć na później badanie jednej z moich pacjentek. Sprawa rzeczywiście nie była najprostsza i wymagała kilkukrotnych prób, czas spotkanie z konsultantem nadbiegał...
Przeprosiłem go za drobne spóźnienie i zacząłem omawiać prezentację, gdy znowu odezwał się bleep - będę potrzebny, aby przyjąć pacjentkę na jednym z oddziałów i to wszystko niedługo przed tym gdy miałem rozpocząć prezentację...
Sprawa oczywiście okazała się nie tak prosta, zarówno pracownicy socjalni jak i pacjentka byli dosyć gadatliwi, gdy czas do rozpoczęcia prezentacji nieubłaganie uciekał. Nie miałem już czasu aby wszystko udokumentować i poszedłem do sali wykładowej.
Jedna z koleżanek zgodziła się potrzymać bleep gdy ja prezentowałem. Mini-wykład poszedł ok, ale widziałem, że bleep się odzywa i koleżanka wychodzi notując moje zadania na po skończeniu prezentacji.
Zabrałem się za to niezwłocznie, stan jednej z pacjentek się pogorszył, wyglądało to na ciężkie zapalenie płuc i w związku z ograniczonymi sposobami leczenia dostępnymi na oddziale zdecydowałem się przetransportować ją do szpitala internistycznego, zamówiłem karetkę itd.
W końcu czas aby coś zjeść, ponieważ pozostałe zaległe sprawy nie były aż tak pilne, kiedy dostaję telefon z oddziału, że ta pacjentka nie wyraża zgody na transfer. Starałem się wytłumaczyć przez telefon, że w tym stanie nie ma ona zdolności podejmowania decyzji i działamy w jej najlepszym interesie, dozwolone jest więc w tym przypadku użycie minimalnie potrzebnej ilości siły. Niestety nikt nie chciał 'na siłę' ratować jej zdrowia/życia, w obawie przed pozwem o pobicie, wybrałem się więc na oddział aby wszystko wyjaśnić. Niestety wszystkie próby przekonania zarówno jej jak i załogi karetki spełzły na niczym, mimo, iż mój konsultant się ze mną w mojej ocenie zgadzał nie mogliśmy w tej sytuacji nic zrobić. Załoga karetki niestety wykazała się niezrozumieniem prawa odnośnie tego typu sytuacji i odmówiła transportu pacjentki, 'aż do momentu, gdy zemdleje i przestanie protestować'. Niestety nic nie dało się w tej sytuacji zrobić podjęliśmy więc próbę leczenia jej dostępnymi nam środkami.
Udałem się na inny oddział aby wykonać zaległe zadania, po drodze spotkałem osobę, która zachowywała się dosyć podejrzanie, zapytałem więc czy mogę w czymś pomóc. Z rozmowy wynikło, że chciała znależć jeden z oddziałów aby zostać na niego przyjętą, ja wiedziałem, że ten oddział był pełny. W jaki sposób ta Pani tam dotarła (szpital jest w dosyć oddalonym i odizolowanym miejscu) i co dalej z nią zrobić pozostawało zagadką ;) Na szczęście miała list, iż była oceniona tego samego dnia i miała być odwiedzana w domu przez jedną z drużyn własnie tym się zajmującą, zorganizowałem więc transport z powrotem do domu, co za dzień...
Później starałem się nadrobić wszystkie zaległości, ta pacjentka z ciężkim zapaleniem płuc wydawała się odrobinę poprawiać, ale nie prognozowałem całej sytuacji zbyt pozytywnie.
Czas aby udać się do domu.

P.S. Następnego dnia okazało się, że ta stan pacjentki z zapaleniem płuc pogorszył się w nocy i nieprzytomna została pilnie przetransportowana na internę, tak jakby o tym wiedziałem i starałem się zapobiec, ale czasami z systemem się nie wygra, na szczęście po kilku dniach doszła do siebie.

sobota, 1 stycznia 2011

Nocki w szpitalu, sylwester

Dla osób dalej zastanawiających się nad karierą lekarza: niestety mało prawdopodobne, że cały okres Świąteczno-Noworoczny uda wam się uniknąć dyżurów, jak wpływa to na życie osobiste... cóż, warto mieć wyrozumiałego partnera ;)
W wigilię musiałem zostać do 21, bo lekarka, która miała mieć dyżur utknęła w Indiach przez śnieg w Anglii i cała moja przyszła rodzina postanowiła czekać aż przyjadę.
Pierwszy raz od 4 lat nie pracowałem w same Święta, ale sylwestra i Nowy rok musiałem niestety spędzić w szpitalu.
Spodziewałem się trzęsienia ziemi, wiecie szpital psychiatryczny na sylwestra... ale o dziwo przez całą noc nie miałem ani jednego telefonu, podobnie było w noc noworoczną. Bardzo mnie to zdziwiło, bo gdy pracowałem na nocki dwa tygodnie wcześniej miałem po 4 przyjęcia na noc (na psychiatrii to 1.5-2 godziny na pacjenta) i inne pomniejsze telefony z oddziałów. Koleżanka oceniająca pacjentów na izbie przyjęć miała duużo więcej roboty.
Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy nie wolałbym być zajętym przez noc, bo tak to tylko żałowałem, że sam gdzieś hucznie nie witam Nowego Roku.














W każdym razie pewnie to sobie odrobię i życzę wszystkim wspaniałego 2011, aby był najlepszym rokiem pod każdym względem i niemal tak dobrym jak 2012. Wszystkiego dobrego. Wiktor

Dyżury w szpitalu, sekcja 136

Przez pierwsze 3 miesiące moje dyżury polegały na ocenie pacjentów w izbie przyjęć, wysyłałem część do domu a część wymagała przyjęcia na oddział, ale to należało już do innego lekarza.
Najczęściej była to ocena stanu psychicznego i ryzyka po próbie samobójczej, przedawkowaniu leków etc. Przykładem może być chociażby pisany wcześniej 'wymagający przypadek'.
Kolejne 3 miesiące moje dyżury odbywam w szpitalu, przyjmuje nowych pacjentów, najczęściej są oni już znani i wiadomo o co chodzi, dodatkowo jestem jedynym lekarzem w przypadku jakichkolwiek medycznych problemów, jest to pod tym względem dużo spokojniejsze niż praca podczas stażu, najbardziej wymagająca jest ocena pacjentów przywiezionych przez Policję. Potocznie nazywa się tą część pacjentów '136', jest to numer sekcji prawa o zdrowiu psychicznym, które mówi, że Policja może zaaresztować kogoś, kogo podejrzewa o zaburzenia psychiczne i zagrożenie zdrowiu swojemu lub innych w publicznym miejscu i zabrać taka osobę do 'bezpiecznego miejsca'.
W związku z pilnością całej sprawy często bardzo mało wiadomo o takim pacjencie i niestety często są to osoby pod wpływem alkoholu/narkotyków co bardzo utrudnia właściwą ocenę ich stanu psychicznego, typu: 'chcę się zabić, bo nikt mnie nie lubi', które najczęściej nie wynika z zaburzeń psychicznych a jedynie z efektów alkoholu i szybko przechodzi.
Tego typu pacjenci mają być ocenieni w oddzielnym, specjalnie przygotowanym pomieszczeniu. Wynika to częściowo z tego, że nie są formalnie przyjęci do szpitala, ale też z tego, że potrafią być bardzo agresywni. Agresja może wynikać chociażby z faktu bycia pozbawionym wolności i w kajdankach.
Podczas jednego z dyżurów, miałem sytuację, gdy dwie tego typu pacjentki przywieziono niemal w tym samym czasie. Pierwszą udało się ocenić w miarę szybko i zdecydowałem przyjąć ją na oddział. Druga jednak była bardziej wymagająca, bardzo pobudzona. Przeklinała i wypowiadała nieprzyzwoite rzeczy w towarzystwie swojego partnera, m.in. żądając narkotyków i proponując aktywność seksualną (to wszystko w czasie zbierania historii), trudno było ustalić z czego wynikało takie pobudzone zachowanie, więc również musiała zostać przyjęta do dalszej, szczegółowej oceny.
 
Twoja wyszukiwarka