Twoja wyszukiwarka

piątek, 25 grudnia 2009

Pacjenci w GP (lekarz rodzinny)

Już przez jakiś czas sam przyjmuję pacjentów, konsultując ich w razie potrzeby z nadzorującym mnie GP.
Zakres problemów jest zdecydowanie szeroki i rzeczywiście zacząłem szanować GP, oczywiście można być byle jakim, ale Ci z którymi mam kontakt mają bardzo wszechstronną i ugruntowaną wiedzę i sporo doświadczenia.
Pracując 2 lata w szpitalu rzadko miałem styczność z taką ilością 'błahych' problemów - jak różnego rodzaju przeziębienia, problemy dermatologiczne, czasem nawet wątpliwości co do własnego ciała - miałem przypadek ponad 20-letniego pacjenta, który po raz pierwszy wymacał swoje najądrze i nie był pewien czy jest to prawidłowe 'zgrubienie'.
Większość regularnych leków na receptę pacjenci mogą otrzymać po oddaniu w recepcji części starej recepty bez widzenia lekarza, jednak część nadal preferuje w tym celu umówić się na wizytę.
Ciekawy jest system komputerowy, którego używa moją przychodnia, praktycznie wszystko odbywa się elektronicznie, w szpitalu w dalszym ciągu na papierze.
Każdego dnia, zaraz po lunchu wybieramy sie na wizyty domowe, zasadniczo do pacjentów, którzy nie mogą dotrzeć do przychodni, różnorodnych domów starców etc.
Podziwiam GP również za to, że są w stanie widzieć swoich pacjentów w 10 minut, ja obecnie mam 25 i to jest swobodne, ale oni mają 10 i jest to sztuka załatwić wszystko, kiedy pacjenci przychodzą z całą listą problemów.
Podsumowując jest to bardzo ciekawe doświadczenie, zobaczymy jaką będę miał opinię po dalszym skróceniu czasu przeznaczonego na pacjenta.

niedziela, 6 grudnia 2009

Weekend w Accidents and Emergency

Raz na 3 tygodnie spędzam weekend w Accidents and Emergency, jest to coś jak ostra izba przyjęć. Różni się to znacznie od pracy w GP, ale też od pracy w szpitalu, gdyż albo wysyła się pacjenta do domu albo przyjmuje do szpitala (wszystko ma być załatwione w 4 godziny od pojawienia się pacjenta w izbie), jest to więc zupełnie nowe doświadczenie. Ludzie pojawiają się z całą gamą problemów od kompletnie banalnych jak katar(!) po naprawdę poważne wymagające przyjęcia pacjenta na intensywną terapię czy kardiologię. Niestety rzeczywistość jest taka, że banalne problemy odbierają czas, który można by poświęcić na zajęcie się tymi na prawdę wymagającymi pomocy.
Pierwszy dzień (Sobota) upłynął dosyć spokojnie, widziałem kilku pacjentów, 2 wymagała przyjęcia do szpitala, ale były nawet momenty, gdzie można było usiąść spokojnie i porozmawiać z innymi.
Niedziela to zupełnie inna historia, całe 10 godzin to napływająca fala pacjentów, z rana większość z banalnymi problemami, jednak zaraz później zaczęła się nawałnica. Dziwnym zjawiskiem jest, że często widzi się pacjentów z podobnym problemem, tak jakby umówili się by przyjść w tym samym czasie. Ja miałem po kolei 3 starsze panie z zawałem serca, mieszane z kilkoma osobami z bólem w klatce piersiowej, który zawałem nie był. Zajęcie się kolejnym pacjentem zajęło ponad 3 godziny intensywnej pracy, cukrzyk w bardzo ciężkim stanie, po kilku godzinach intensywna terapia zaakceptowała jego przyjęcie, ponieważ pogarszał się pomimo wszystkich dostępnych działań. Jeszcze kilka prostszych przypadków i do domu. Taki weekend wykańcza a z powrotem do pracy już jutro.

Początki GP, piersza pacjentka

Rozpocząłem nową 4-miesięczną rotację, GP - medycyna rodzinna z A+E - ostrym dyżurem na weekendy.
Po 2 latach pracy w szpitalu jest to coś zupełnie odmiennego, 10 minut na pacjenta, często brak dostępności wyników badań i zupełnie inne problemy niż te szpitalne.
Będzie to całkowicie odmienne doświadczenie i z pewnością wiele się nowego nauczę.
Po 2 dniach obserwowania lekarza i pielęgniarek, wizyt domowych etc widziałem swoją pierwszą pacjentkę.
Młoda kobieta uskarża się na drżenie rąk, zwłaszcza nad ranem, twierdzi, że ma ostatnio więcej stresów, pracuje w barze i niedawno podróżowała do południowej Afryki. Potencjalnych powodów na drżenie rąk jest więc co najmniej kilka. Całkowitej pewności nie ma, jednak wyglądało to najbardziej jak wynikające z nerwowości, dla wszelkiej pewności warto sprawdzić funkcję tarczycy a w międzyczasie przepisać leki zmniejszające drżenie rąk. To wszystko w 10 minut. Niepewność, lecz z drugiej strony możliwość zobaczenia pacjenta za jakiś czas.

poniedziałek, 30 listopada 2009

2 lata pracy w szpitalu

Po ponad dwóch latach pracy w szpitalu przenoszę się w inne środowisko - praktykę lekarza rodzinnego (GP).
Miałem dziś spotkanie z moim consultantem i wystawił mi bardzo pozytywne końcowe oceny. Zdziwiłem się, bo po prostu starałem się robić wszystko tak jak być powinno, ale szczególnie ortopedią zainteresowany nie jestem.
Trudno uwierzyć, że minęły 2 lata, przeżyłem wiele, poznałem sporo ludzi.
Ale praca w szpitalu potrafi przytłaczać, jakimś sposobem dzieje się tak, że w większości inteligentni ludzie najpierw rozmawiają niemalże wyłącznie o egzaminach w trakcie studiów, niemalże wyłącznie o pracy po pracy :/

sobota, 14 listopada 2009

Ostatnie nocki w chirurgii

Da tygodnie przerwy i znowu jestem na nockach. Co się wydarzy tym razem? Poprzedni tydzień nocek był dużo spokojniejszy niż ten pierwszy, mam nadzieję, że również ten.
I był dosyć sensowny, spokojny strumień pracy, do której przywykłem bez większych niespodzianek. Oczywiście były momenty gdy trzeba było odrobinę przyspieszyć, ale taka już natura dyżurowania. Niestety, jako, że poprzednie nocki miałem niedawno zmęczenie dawało się we znaki, tydzień nocnych dyżurów, kiepski sen w dzień wytrąca człowieka z równowagi i podejmowanie sensownych decyzji jest cięższe niż podczas dnia.
Wszystko jednak się skończyło, tydzień wolnego, weekend w Paryżu i później tydzień tzw Taster Week, coby zasmakować Psychiatrii i praktycznie skończyłem już pracę w ortopedii.

niedziela, 8 listopada 2009

Życie osobiste lekarzy

To co się z nami dzieje jest wynikiem tego jakich wyborów dokonujemy.
Wybór pracy lekarza może wiązać się z trudnościami w życiu osobistym, zdecydowanie bardziej niż w większości innych zawodów.
Wynika to z wielu czynników.
Konieczność migracji. Nawet jeśli nie wyjeżdżasz z kraju, to bardzo prawdopodobne, że na pewnym etapie życia trzeba się będzie przenieść, nie zawsze partner jest na to gotowy, a różnice 'geograficzne' w związkach nie pomagają.
Stres. Przenoszenie obciążeń z pracy na swoich bliskich, też sposoby radzenia sobie ze stresem/odreagowywania. Głupotą byłoby to zignorować.
Niezrozumienie ze strony partnera.
Na poziomie intelektualnym dużo łatwiej sobie z pracą poradzić, jesteśmy dobrze przygotowani, wiele lat nauki i 6 lat studiów. Na poziomie emocjonalnym w wielu przypadkach mniej.

Nocki 2

Kolejny tydzień nocek, sam się zgłosiłem (koleżanka ze względów zdrowotnych nie mogła wtedy pracować a mi obiecano dodatkowy tydzień urlopu).
Dosłownie w pierwszej minucie zostałem poproszony o potwierdzenie zgonu, pomyślałem sobie - no ładnie się zaczyna, ale tak naprawdę większość tygodnia była spokojna.
W związku z jesienią dużo więcej jest infekcji dróg oddechowych i pacjenci internistyczni zajmują łóżka chirurgiczne, wtedy zajmuję się nimi lekarz pracujący na internie. Ze względu na natłok pacjentów wstrzymano nawet niektóre planowe operacje chirurgiczne, co oznacza mniej pacjentów i potencjalnych komplikacji/problemów.
Było dosyć spokojnie, ale zawsze w ciągu tygodnia coś do roboty się znajdzie.

Jednym z momentów, który na pewno utknie w mej pamięci był widok poroninego 12-tygodniowego płodu, jeszcze połączonego do pępowiny. Młoda matka, zrozpaczona, chciała koniecznie opuścić szybko szpital pomimo tego, iż nie wydaliła jeszcze łożyska. Jednym z najtragiczniejszych przeżyć dla kobiety jest zapewne poronienie. Widok kilkunastotygodniowego plodu zwisającego na pępowinie między nogami matki jest dość szokujący. Jedyne co mogliśmy robić to zapewniać, że to nie jej wina i prosić matkę aby została aby usunąć łożysko, ponieważ chciała jak najwcześniej wracać do domu. Na szczęście udało się wytłumaczyć, że grozi to niebezpiecznym krwawieniem, infekcją i zagraża przyszłą niepłodnością. Trudno do końca wczuć się w jej sytuację, w takich momentach przydała by się pomoc psychologa, jednak takich możliwości nie ma w środku nocy i pozostaje jej tylko to na ile ja jestem ją w stanie pocieszyć.

Pomimio tego, że nie śpi się całą noc trudno jest przespać się w trakcie dnia. Zmęczenie akumuluje się stopniowo przez cały tydzień.

Pomimo dosyć spokojnego tygodnia ostatni dzień zaczął sie nieciekawie, 4 pacjentów oczekujących na zobaczenie i pełna izba przyjęć – co oznacza kolejne skierowania. Pomimo spraw do zrobienia na oddziałach nie byłem w stanie opuścić A+E do 3 w nocy.

Na oddziale ortopedycznym często podejmuje się operacji zdecydowanie starszych i nie do końca zdrowych osób wychodząc z założenia, że nie przeżyli by leżenia w łóżku przez kilka tygodni, tak by złamanie się zagoiło. Niestety często zdarza się, że takie osoby umierająw trakcie operacji lub wkrótce po niej w wyniku komplikacji. Jeśli już ortopeda zdecydował się operować to często zapada decyzja, że pacjent nie jest do reanimacji w wypadku zatrzymania krżąenia, jednak do pełnego aktywnego leczenia. Pozostawia to często bardzo chorego pacjenta do opieki przez minimalna ilość pracowników medycznych w nocy. I oczywiście to zdarzyło się w ostatnią noc.

Kilka godzin zmagań po których zdecydowaliśmy wspólnie z bardziej doświadczonymi kolegami, że tej sprawy już nie wygramy. Tuż przed samym zakończeniem nocek zostałem wezwany by poświadczyć zgon.

Niemalże klamra, jaki początek taki koniec. Teraz tydzień wolnego by dojść do siebie, tydzień zwyczajnej pracy i znowu nocki.

piątek, 21 sierpnia 2009

Nocki,czyli mud and blood in Accidents and Emergency

Pierwszy tydzień nocek to był prawdziwy chrzest w ogniu. Opieka nad pacjentami z kilku oddziałów: chirurgii, ortopedii, ginekologi, urologii i laryngologii i na dodatek wszystki ostre przyjęcia. W nocy jest się samemu, jeśli zdarzy się coś z czym kompletnie sobie nie radzimy istnieje możliwość zadzwonienia po starszego stażem lekarza z danej specjalizacji, jednak jak się domyślacie nie każdy lubi być budzony w środku nocy.
Zdarzyć się może wszystko, i niestety często zdarza sporo rzeczy z którymi nie mamy wystarczającego doświadczenia. Pierwsza noc upłynęła w miarę spokojnie, kilka przyjęć, trochę rzeczy do zrobienia na oddziałach, ale do wytrzymania, więc dziwiłem się dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią nocek. Wkrótce dane mi było się przekonać.
Już druga noc dała mi popalić, sporo przyjęć, ale przede wszystkim dużo pracy na oddziałach. Szczególnie jeden pacjent pochłonął sporo mego czasu, miał bardzo silne krwawienie z odbytu, spadało mu ciśnienie, praktycznie wykrwawiał się na śmierć. Po przetoczeniu 6 jednostek krwi, kilku jednostek czynników krzepnięcia i jednocześnie płynów aby utrzymać ciśnienie na przyzwoitym poziomie jego hemoglobina była poniżej 6 (norma powyżej13). Próbowałem zorganizować operację lub transfer do specjalistycznego szpitala, pacjent nie był jednak wystarczająco stabilny na żadną z tych opcji. Nad ranem miał wykonaną operację wycięcia całego jelita grubego, dosyć radykalna, jednak ratująca życie w tej sytuacji operacja.
Przebojem następnego dnia ( a właściwie nocy) był wypadek na torze żużlowym, cała A+E (coś jak izba przyjęć) ubabrana była w krwi i piasku. Jeden z pacjentów miał powypadkowy napad epilepsji i musiał być przetransportowany helikopterem na neurochirurgię, inny miał poważne uszkodzenie kręgosłupa, no cóż, z pewnością nie każdy sport to zdrowie.
Nastepne noce to znowu mieszanina przyjęć i problemów na oddziałach. Jedna z pacjentek, miała poważne komplikacje po laparoskopowym wycięciu pęcherzyka żółciowego, zazwyczaj bardzo bezpiecznej i nieskomplikowanej operacji. Kiedy zostałem wezwany do niej była w poważnej sepsie, drgawkach i przerażona całą sytuacją, dwa dni zajęło doprowadzenie jej do w miarę stabilnego stanu.
Już do końca tygodnia pacjenci napływali strumieniami, w poniedziałek rano musiałem przekazać kilku pacjentów lekarzom pracującym w trakcie dnia, fizycznie nie było możliwości zobaczyć ich wszystkim.
Było wiele sytuacji gdy nie byłem pewien co robić dalej, ale też sporo takich, w których radziłem sobie dużo lepiej niż bym się spodziewał.
Poniedziałek rano byłem wykończony, na szczęście miałem tydzień wolnego i później tydzień urlopu przeznaczone na wakacje w Hiszpanii.
Było ciężko, ale przetrwałem, nauczyłem się bardzo dużo. Jak powiadają co Cię nie zabije to Cię wzmocni.

SHO, początki FY2 w ortopedii

Niedawno skończyłem pierwsze dnie pracy jako SHO (senior house officer) , i co za czas to był.

Wiedziałem, że będzie sporo do roboty, bo zamiast 6 SHO byłem tylko ja i na dodatek to ja przyjmowałem nowych pacjentów. Jakby tego było mało w ten sam dzień zaczynali nowi stażyści (FY1), którzy oczywiście nie mieli wielkiego doświadczenia, więc potrzebowali odrobinę pomocy.

To wszystko w sumie dało bardzo długie i pracowite zmiany.

Pracując z nowymi FY1 uświadomiłem sobie jak wiele przez ten czas się nauczyłem, ile rzeczy stało się wręcz oczywiste.

Polubiłem nawet wyjaśnianie różnych aspektów mniej doświadczonym kolegom, chciałbym być w tym dobry.

Każdy etap przynosi ze sobą nowe wyzwania, już niedługo nocki na których jestem sam i zajmuję się wszystkimi pacjentami i nowymi przyjęciami z chirurgii, ortopedii, laryngologii i ginekologii, podczas gdy bardziej doświadczeni koledzy śpią i raczej nie chcą być obudzeni do rana. To będzie wyzwanie!

środa, 22 lipca 2009

Prawo wykonywania zawodu

W końcu, po długich zmaganiach z brytyjską biurokracją (GMC) udało mi się uzyskać pełne prawo wykonywania zawodu. Zajęło mi to więcej czasu niż zazwyczaj z kilku róznych powodów. Fakt bycia emigrantem, nawet z kraju Unii troche wszystko komplikuje, ale i tak mamy znacznie lepiej niźli lekarze z Indii czy Afryki, ostatnimi czasy wprowazono różnorodne ograniczenia. Czytałem o przypadku lekarza rodzinnego, który nie zachował wymogu posiadania 800 funtów na koncie bankowym, ponieważ o nim nie wiedział i pomagał finansowo rodzinie, teraz zapewne będzie musiał wrócić do domu. Dziwią mnie te ograniczenia, ponieważ w systemie na wielu poziomach nadal brakuje lekarzy.

W moim przypadku kolejną sprawą było to, iż nie zacząłem pracy w tym samym czasie co inni a system treningowy ma odpowiednie normy czasowe, trudno było to wyjaśnić biurokratom, ale po kilku rozmowach telefonicznych, wsparciu z pracy i pomocy 'Magica' z referencją sprzed okresu pracy w szpitalu, udało się wszystko dopiąć na czas.

sobota, 11 lipca 2009

Podsumowania FY1

Chyba niedługo uda mi się ukończyć FY1 - coś jak pierwszy rok stażu. Z różnych przyczyn zajęło mi to prawie dwa lata. Już spokojnie pracuję i wiem co do mnie należy, pora więc na nowe wyzwania. Już od sierpnia będę pracował jako Senior House Officer - FY2, po cztery miesiące na ortopedii, urologii i psychiatrii. Jeśli chodzi o to 'spokojnie' to muszę przyznać, że obecna rotacja jest dosyć spokojna. Jednakże w związku z tym, że jestem jedynym FY1 w drużynie, czasami mam dwa razy tyle pracy. Bywały momenty, w których byłem zostawiony samemu sobie z pacjentami ewidentnie potrzebjącymi interwencji doświadczonego chirurga, w pracy lekarza bywa ciężko... Od sierpnia taka sytuacja będzie częstsza - będę pracował również na nockach, więc wszyscy pacjenci z chirurgii, ortopedii i ginekologii na raz, i tak przez tydzień. W Polsce miałem obraz lekarza śpiącego w trakcie nocy, wyjątkowo wybudzanego w nagłych wypadkach, choć z pewnością nie jest tak zawsze i wszędzie tutaj wyjątkowo przymyka się powieki. To dopiero będzie wyzwanie.

niedziela, 3 maja 2009

Koniec kolejnej rotacji

Kolejna 3-miesięczna rotacja z urologii minęła mi bardzo szybko i przyjemnie. Nie dość, że miałem już jakieś doświadczenie to tym razem pracowała ze mną jeszcze jedna lekarkażna było się podzielić pracą. Miałem trochę więcej okazji by zaglądać i asystować na sali operacyjnej i zaglądać do przychodni. Nowy system dyżurowania - cztery dni w tygodniu albo cały weekend - jest co prawda bardziej męczący, ale dyżuruje się tylko od czasu do czasu.
Swoją drogą ciekawe jak to jest pracować z drugiej strony, jako lekarz rodzinny wysyłający pacjentów do dyżurującego chirurga. Czasami otrzymuje się skierowania, które całkowicie rozmijają się z rzeczywistością, może jest to swego rodzaju chuchanie na gorące, aby nic się na wszelki wypadek nie stało.
A i jeszcze na topie ostatnio w mediach -świńska grypa, jak na teraz nie warto sobie nią zaprzątać głowy.

wtorek, 10 marca 2009

Śmierć profesora Religi


Profesor Religa był bez wątpienia nie tylko najsławniejszym polskim kardiochirurgiem ale w ogóle najbardziej rozpoznawanym lekarzem. Sławę zdobył przełomowymi na swój czas, heroicznymi, często wielogodzinnymi operacjami na sercu, jako pierwszy w polsce wykonał udany przeszczep serca (co jeszcze do niedawna wydawało się niemożliwe). Zapewne część sławy wynikała również z jego kontrowersyjności (sporą część życia palił papierosy) i publicznej/politycznej działalności. Niestety nawet najbardziej znany polski lekarz nie był w stanie uniknąć chorób. W 2007 wykryto u niego złośliwy nowotwór płuca, pomimo szybkiej operacji nastąpił nawrót choroby i prof. Religa zmarł w dzień kobiet 2009. Czapki z głów. Rest in peace.

wtorek, 10 lutego 2009

Spłata zobowiązania

Zetknąłem się niedawno z czymś zupełnie nowym. Moja znajoma stażystka pochodząca z Malezji będzie musiała wracać do swego kraju. Wynika to z tego, iż jej edukacja, zakwaterowanie, wyżywienie w liceum i na studiach została w pełni opłacona przez jedną z malezyjskich firm. Teraz musi ona wrócić aby pracować w Malezji przez 10 lat. Istnieje oczywiście opcja wykupienia się, ale 'dług' wynosi około 250000 funtów (przy obecnym kursie złotówki ponad 1250000 PLN) przy niemożliwości spłaty tego zobowiązania w ratach. Z pewnością spore zobowiązanie. Podobno w tym rejonie Azji to normalne, dla mnie jednak bardzo dziwne.

środa, 4 lutego 2009

Powrót z urlopu

Mialem dosyc nietypowy powrót z urlopu. W zwiazku z najwiekszymi od 18 lat opadami sniegu (jednego dnia wszystkie londynskie autobusy zostaly zawieszone!) mój lot zostal odwolany. Tak po prostu przychodze rano na lotnisko i moj samolot nie leci, nie jest opozniony tylko nie leci wcale. Zaryzykowalem i przebookowalem lot na lot do Liverpoolu, czyli nie dokladnie w moim kierunku. Mialem tez opcje przebookowania lotu na inne lotnisko w Londynie, jak sie jednak pozniej okazalo ten lot rowniez zostal odwolany :)
Po powrocie pracowałem jeszcze jeden dzień na internie i przeniosłem się na urologię. Zdecydowana zmiana, zamiast 60 pacjentów mam zaledwie kilku i zazwyczaj nie wymagają tak wiele uwagi. Pierwszego dnia asystowałem w operacji usunięcia nerki. Pacjentka miała spory nowotwór i trzeba było usunąć całą nerkę. Jako, iz jest to organ bardzo dobrze ukrwiony sama operacja była dosyć krwawa. Zazwyczaj robię się głodny ok 12 a tu adrenalina sprawiła, że spokojnie asystowałem przez prawie 3 godziny.

środa, 28 stycznia 2009

Urlop

W ostatnim momencie udało mi się zarezerwować niewykorzystany urlop. Nie udało się go wziąść dokładnie wtedy kiedy chciałem (tak by pojechać na studencki wyjazd w góry), ale jednak. Szybko zarezerwowałem bilet lotniczy i dałem znać rodzinie/znajomym. W związku z pośpiechem w jakim się to wszystko działo mało co udało mi się zaplanować i dogadać, ale w końcu udało się więcej niz się spodziewałem (dwa dni na snowboardzie, spotkanie z najprzerózniejszymi znajomymi - nawet tymi z Kanady ;). I to wszystko pomimo tego, iz większość już pracuje więc wolne ma tylko weekendy. Tydzień spędzałem dość bezczynnie - oglądając Australian Open, polskich piłkarzy ręcznych (z Norwegią - rewelacja) i ogólnie dosyć bezproduktywnie. I nawet tęskni mi się do pracy, do odrobinę szybszego rytmu. Zabawne, w pracy jest za mało wolnego czasu a na urlopie - za dużo.
zdjecie: PAP/EPA

niedziela, 18 stycznia 2009

Wizerunek publiczny lekarza

Jako lekarze mamy spore wymagania w stosunku do profesjonalnego wygladu i zachowania, wiedzy, umiejętności etc. Dotyczy to nie tylko pracy, lecz wkracza również w nasze życie prywatne. Bo niby nie ważne co robisz i z kim się spotykasz na weekendy, po godzinach, ale jednak.
Czasem przybiera to grubo przerysowaną postać. Znam osobę, która oskarżona przez swą byłą narzeczoną o coś co nie miało miejsca wpadła w duże tarapaty. I to nie tylko ona lecz również jej znajomi i współpracujące osoby. Zapewne do niczego takiego nigdy by nie doszło, jeśli nie praca jaką ta osoba wykonywała - lekarz. Brak winy, jednak reperkusje ze względu na 'dochodzenie prawdy' w wyniku których ta osoba nie była w stanie podjąć pracy, o którą zabiegała od dłuższego czasu. Jest sporo tego typu 'drobiazgów', które odpychają od medycyny, inne: odpowiedzialność, stres, nieproporcjonalne do nich wynagrodzenie, niesocjalne godziny pracy, wymagania od pacjentów, rodzin i pracodawcy, przerost papierkowej roboty etc.
Drogi czytelniku, jeśli przypadkiem jesteś w momencie dokonywania ważnych wyborów w swym życiu, weź to wszystko proszę pod uwagę. Nie zrozum mnie źle, uwielbiam pomagać ludziom, ale większy niż u reszty społeczeństwa odsetek samobójstw, nałogów, problemów rodzinnych i osobistych wśród lekarzy to fakt.
 
Twoja wyszukiwarka