Twoja wyszukiwarka

środa, 7 maja 2008

Praca w nowej drużynie - urologia.

Zamiast wolnych 1,2 i 3 maja Anglicy mają wlny zawsze pierwszy poniedziałek maja, wracaliśmy więc po długim weekendzie we wtorek i wydawało mi się, że pracujemy jeszcze jeden dzień w starym teamie. Pojawiłem się nawet na porannym Trauma meeting i byłem maglowany z interpretacji jednego x-raya. Okazało się jednak, że pracujemy już w nowych drużynach, dołączyłem więc do robiących obchód urologów. Słyszałem, że praca na urologii jest dosyć spokojna i rzeczywiście miałem tylko kilku zamiast dwudziestu kilku pacjentów, jestem jednak jedynym house officerem w dużynie, wszystko więc spoczywa na moich barkach. Przed 11 dowiedziałem się, że moge już przyjść na pre-assessment, czyli ocenę stanu zdrowia pacjentów przed operacjami, niestety troche to trwało... Nie wyrobiłem się na spotkanie z przedstawicielami zwiazku zawodowego lekarzy, ale najgorsze było to, że przez ponad godzinę byłem strasznie głodny, gdyż to właśnie pora lunchu. Reszta dnia minęła całkiem spokojnie.
Dziś za to byłem na całodniowym on-call, dobrze, ze nie miałem za dużo do zrobienia z pacjentami z mojej drużyny, ponieważ Ci ostrodyżurowi walili się drzwiami i oknami. Jeden z tych dni, gdy lista rzeczy do wykonania wydaje się tylko wydłużać i ma się ochotę wyrzucić bleep przez okno. Chyba najcięższe jest to, gdy spotyka sięjakiś przypadek po raz pierwszy i nie ma nikogo by powiedzieć, że to jest tak a to tak. Doświadczenie... tylko w ten sposób sięje zdobywa. Na szczęście do 21 udało się uporać niemalże ze wszystkim. Prosta, lecz ważna zasada: First things first.

Brak komentarzy:

 
Twoja wyszukiwarka