Owszem medycyna czyni cuda, ale czasem jest bezsilna. Dowiedziałem się, że pomimo wszystkich wysiłków, szybkiej operacji i bezpośredniego masażu serca pacjentka niestety zmarła. A tymczasem pacjentów przybyło, i to z dosyć złożonymi problemami. Sam obchód, w trakcie którego staraliśmy się zlecać wszystkie potrzebne badania trwał niemalże do 13 (wliczając drużynową naradę co robić przy kawie). Po takim obchodzie człowiek już czuje się wyczerpany, a to przecież jeszcze nie koniec pracy. Przy takiej ilości pacjentów człowiek się odmóżdża. Tak naprawdę całą środę czekałem na zakończenie pracy, ponieważ wieczorem byłem umówiony na mój ulubiony sport – badminton.
piątek, 4 stycznia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz