Twoja wyszukiwarka

czwartek, 3 stycznia 2008

Wtorek. Oh yes, there will be blood.

To co działo się do 16.45 nie jest godne opisywania, zwykła praca: zlecanie badań, pobieranie krwi, wypisywanie leków etc Na kwadrans przed końcem pracy rozpętało się piekło. Pacjentka, która wcześniej krwawiła z odbytu, zaczęła obficie wymiotować krwią, była to zarówno zakrzepła jak i świeża krew, czegoś takiego jeszcze moje oczy nie widziały. Miała szczęście, że wcześniej miała przygotowane wkłucia i krew do przetoczenia, w związku z krwawieniem z odbytu. Szybko przybył dyżurujący anestezjolog, tak, że udało się uzyskać kolejne dostępy do światła żył. Zanim dotarła krew, trzeba było błyskawicznie podać jej płyny i uwolnić ją od potwornego bólu. Co prawda cała scena była zakryta kotarą, jednak bez wątpienia pozostali pacjenci wiedzieli co się obok dzieje. A pacjentka pomimo płynów i leków cały czas się pogarszała. W pewnym momencie padła decyzja, aby wezwać drużynę odpowiedzialną za resuscytację, na wypadek zatrzymania krążenia. Wszyscy biegali nerwowo wykrzykując i starając się pomóc jak tylko można. Na mnie cała sytuacja zadziałała dosyć paraliżująco, pierwszy raz miałem do czynienia z czymś tak poważnym, oczywiście wypełniałem wszystkie polecenia, ale funkcja logiczne myślenie została zasadniczo ograniczona. Trzeba było odwołać helikopter zamówiony wcześniej dla pacjentki i przygotować szybko salę operacyjną. Po przetoczeniu kilku litrów płynów i dwóch jednostek krwi, podaniu tlenu i leków, czyli po jakimś pół godziny zmagań pacjentka względnie się ustabilizowała i można ją było zabrać na salę operacyjną. Medycyna potrafi czynić cuda.

Brak komentarzy:

 
Twoja wyszukiwarka