Twoja wyszukiwarka

sobota, 26 stycznia 2008

Poniedziałek, Wigilia.

Spodziewałem się, że będzie dosyć busy, bo nasz konsultant dyżuruje, co oznacza, że wszyscy nowi pacjenci stają się automatycznie naszymi pacjentami. Dodatkowo trzy bardziej doświadczone osoby z drużyny wzięły świąteczny urlop, co automatycznie zwiększa ilość pracy przypadającą na jedną osobę.

Jeszcze przed obchodem jedna z pielęgniarek zaalarmowała mnie, że jedna pacjentka znacznie się pogarsza. Pani miała niedawno wykonaną paliatywną operację na raka żołądka (co oznacza, że nowotwór był niemożliwy do wycięcia i próbowano tylko przywrócić drożność przewodu pokarmowego), wczoraj czuła się trochę gorzej, ale była w kontakcie i wyniki badań krwi również były ok. Ale teraz saturacja się pogarsza, trzeba dać jej do wdychania tlen, zbadać krew tętniczą i zrobić prześwietlenie płuc. Po załatwieniu wszystkiego rozpoczął się obchód, dosyć długi, ponieważ większość pacjentów była obsługiwana przez naszą zmniejszoną liczebnie drużynę. I nie wiem dlaczego były dwa obchody, wstępny z dyżurującym lekarzem w trakcie specjalizacji i drugi z konsultantem, trochę to trwało i zostało po wszystkim sporo do zrobienia, trzeba ustalić priorytety i podzielić się zadaniami – najpierw pacjenci, którzy mają być operowani i Ci ciężej chorzy, później reszta krwi do pobrania, zlecanie badań i papierkowa robota. Z najważniejszymi rzeczami udało się uporać do godziny 15 – i znowu jestem potwornie głodny, więc szybki lunch. Wydawało mi się, że uporaliśmy się ze wszystkim i pozostało już tylko trochę papierkowej roboty, odesłałem więc kolegę aby pakował się i jechał do domu na święta. Wtem odezwał się pager – to sąsiedni oddział, wcześniej wspominana pacjentka po początkowym poprawieniu się znacznie się pogarsza. Wyniki badań wskazywały na zapalenie płuc, ale może dodatkowo ma jeszcze zawał? Okazało się, że laboratorium „zapomniało” zrobić zleconych badań, akurat dla tej pacjentki, tragedia. Ciśnienie znacznie spada, trzeba szybko przetoczyć płyny, ale też uważać, żeby nie przedobrzyć, bo obrzęk płuc nałożony na zapalenie nie da dużych szans. Sytuacja jest szczególna, mój konsultant rozmawiał z rodziną i w sytuacji zatrzymania krążenia – Nie Reanimować, ale wcześniej, pełne aktywne leczenie. Sytuacja trochę się ustabilizowała, ale chyba nie każdemu dane będzie przeżycie tych świąt. Po takich dwóch dniach jestem wykończony, czasem walczymy do końca w z góry przegranej sytuacji. Czy jest granica w ilości włożonych rurek, przetoczonych płynów i podanych leków? Z drugiej strony czasem udaje się uzyskać graniczącą z cudem wręcz poprawę w bardzo ciężkiej sytuacji, czego z okazji świąt. życzę zarówno Wam jak i sobie.

A wigilijna kolacja - chińszczyzna z mikrofalówki, bo sam niemalże umierałem już z głodu.

Brak komentarzy:

 
Twoja wyszukiwarka