Twoja wyszukiwarka

czwartek, 24 stycznia 2008

Tydzień czwarty.

Przebiegał wyjątkowo spokojnie, jako że wszyscy szykowali się do zbliżających się świąt, co oznaczało bardziej wypisywanie pacjentów do domu niż przyjmowanie na oddział. Podczas mojego wtorkowego dyżuru, bleep odezwał się pierwszy raz o godzinie 8:01, pomyślałem sobie, no to ładnie, teraz się zacznie… Okazało się, że jednemu z pacjentów podczas nocy wypadł wenflon i trzeba było założyć nowy. Pomimo, iż był dosyć otyły i nie miał rewelacyjnych żył udało mi się to za pierwszym razem. A cała reszta dyżuru? Bleep odezwał się już tylko dwa razy, na około piętnaście minut przed zakończeniem pracy, oznaczało to tylko tyle, że muszę przekazać wszystkie dane zmieniającemu mnie stażyście, a sam tak naprawdę nie przyjąłem żadnego pacjenta. Taka karma ;) Cały tydzień upłynął pod znakiem przeziębienia, które męczyło nie tylko mnie, ale sporą część osób w szpitalu. Niby typowe dla zimy, ale jest tu znacznie cieplej, myślałem więc, że tu się nie choruje. Dodatkowo na dwóch z oddziałów wystąpiła epidemia wirusowej biegunki, wszyscy pracownicy w związku z tym czyścili ręce nawet częściej niż potrzeba. W niedzielę mój pierwszy on-call do godziny 21, nie dość, że będę sam to dłużej niż zazwyczaj, zobaczymy co będzie się działo.

Brak komentarzy:

 
Twoja wyszukiwarka